Przejdź do głównej zawartości

Posty

Filmy, które obkładają serce plasterkami miodu

Mojej przyjaciółce zdarza się powiedzieć o filmie, że jest 'cieplutki'. Mnie na początku to słowo bardzo drażniło i zakazałam tej biednej kobiecie używania tego terminu przy mnie. Tymczasem teraz tonę w oczku wodnym, które sama sobie wykopałam i szukam na oślep odpowiedniego synonimu, bo właśnie takie filmy chcę w tym poście opisać. Cieplutkie. Takie, po których seansie (a niejednokrotnie i w trakcie) czujemy dobre rzeczy w serduszku, wszechogarniające nasz organizm szczęście, komfort i spokój. Trochę takie hygge. Tak, zdecydowanie hygge. Czujemy, że dany film nas do siebie przytula, przykrywa kołderką i obkłada nasze serce plasterkami miodu. Osiągamy wewnętrzną równowagę.  Część z tych filmów jest komediami, które dostarczają szczęścia w dość nieskomplikowany, acz doceniany przez wszystkich sposób. Pozostałe są również dość lekkie i przyjemne, ale są już trochę poważniejszymi dramatami, a ciepełka dostarczają poprzez wytworzenie niezwykłego klimatu gorącego lata i wakacji. Aż
Najnowsze posty

Pandemiczny strumień świadomości 2 - aktualizacja po czasie

Pamiętam jak siódmego marca, siedzieliśmy na domówce u koleżanki i sprawdzaliśmy najnowsze wieści na temat koronawirusa w Polsce. Mieliśmy w kraju dosłownie kilka przypadków, a ja pamiętałam każdą miejscowość, w której pojawiła się zarażona osoba. XD Dzień później wyjeżdżałam ze znajomymi na jeden dzień na narty. Jak się okazało, był to ostatni wyjazd przed lockdownem i mój jedyny wyjazd na narty w tamtym sezonie. Jejku, co za czasy. Wtedy zachorowanie na COVID-19 brzmiało szalenie groźnie, szczególnie, że docierały do nas informacje z Włoch i Hiszpanii, gdzie ilość poważnych przypadków wielokrotnie przerosła służby medyczne. Teraz, osiem miesięcy później (matko jedyna), ja oraz spora część znajomych mi osób, siedzimy sobie z naszymi koronawirusami na kwarantannie, w stanie nie najgorszym. Jeżeli chodzi o mnie, trochę kaszlę, być może jestem minimalnie osłabiona i to by było na tyle. Życzę wszystkim, jeżeli już zdarzy im się złapać wirusa, żeby przechodzili go w ten sposób. A najlepiej

10 myśli o przyjaźni

Ostatnio sporo myślę o przyjaźni. O jej sile, granicach, definicji. O moich przyjaciołach i przyjaciółkach — tych, którzy są ze mną od lat i tych, którzy dołączyli do ich grona niedawno. O tym, jak przyjaźń jest dla mnie ważna, choć wcale nie wszyscy jej aż tak potrzebują. 1. Boję się zbyt szybko i zbyt intensywnie rozwijających się przyjaźni. Po tym, jak kilka razy się sparzyłam, stałam się bardziej ostrożna przy wchodzeniu z kimś w relację. Jeszcze niedawno, gdy tylko łapałam z kimś flow, od razu zaczynałam wchodzić na bardziej prywatne, personalne tematy, zwierzać się takim osobom i odsłaniać swoje słabości. Trzeba być ostrożnym w takich działaniach. Nie każdy jest godny zaufania, nawet gdy początkowo mamy takie wrażenie, więc lepiej jest rozwijać takie potencjalne przyjaźnie powoli i stopniowo. Wydaje mi się, że przyjaźń też wtedy bardziej się umacnia, staje się bardziej jakościowa. Nie jest to dla mnie czasem łatwe, bo lubię poznawać nowych ludzi, a gdy dobrze mi się z kimś rozmaw

Domowe treningi

Nie wiedziałam jak zatytułować ten post, bo też nie uznaję się w żadnym stopniu za influencerkę jeżeli chodzi o sport. Mając na uwadze czekoladowego Mazurka, którego zjadłam na śniadanie, uznaję się wręcz za antyinfluencerkę. Zważając więc na żywność, która jest zdecydowanie obiektem mojego żywego zainteresowania od zarania dziejów, ćwiczyć po prostu muszę. Muszę, żeby po wyjściu na miasto po zakończeniu kwarantanny nie przypominać pączka z lukrem, albo przynajmniej przypominać nie aż tak okrąglutkiego pączka.  Jednocześnie sporo znajomych narzeka mi na to, że zwyczajnie nie potrafi ćwiczyć w domu. Nie uczęszczają obecnie na różne treningi i siłownie z wiadomych przyczyn, a w domu nie mają motywacji. Ja natomiast już od jakiegoś czasu uskuteczniam treningi domowe, choć przyznaję, że zmieniają się one w formie, częstotliwości, są one dość różnorodne i nierestrykcyjne. Brakuje mi też trochę mojej siłowni, ze względu na zumbę, latino i krav magę. :( Ale nic to, jest co jest, więc n

Teksty kultury na pandemię

Jak już wiemy pandemia jest zjawiskiem przerażającym i fascynującym jednocześnie, które chcemy czy nie, trzyma nas w domu. Spacer z psem, czy też spacer między sklepowymi półkami, podczas którego przy pomocy wyrafinowanych piruetów staramy się ominąć przebywające tam jednostki, staje się dla nas niewątpliwą i ekscytującą przygodą.  Nie piję już piwa trzy tygodnie, co nie wiem w jakim celu odliczam mojej mamie i co zdecydowanie przypomina zachowanie alkoholika na odwyku. I choć wiem, że piwo mogę pić również w domku, oglądając serial, muszę przyznać, że dla mnie nie smakuje ono tak samo, jak w pubie, czy barze, pijąc ze znajomymi. Brakuje mi też mojego teatru, kina, które uwielbiam oraz (shame on me) zakupów ubraniowych. Dzieje się tak, ponieważ zanim pandemia ta się rozpoczęła, miałam właśnie w planach wybrać się na porządne zakupy, w poszukiwaniu sportowych ubranek, spodni, sukienki na wesele koleżanki (które swoją drogą się wcale nie odbędzie) i cholera wie czego jeszcze. Tera

Pandemijny strumień świadomości

Nastał czas niezwykły. Czas, w którym postanowiłam powrócić na bloga, ale również czas, o którym postanowiłam tu wspomnieć ze względu na jego nietuzinkowość. Mamy tu bowiem moi drodzy do czynienia z sytuacją, z jaką jeszcze nigdy nie mieliśmy w swym życiu do czynienia - mowa tu oczywiście o pandemii koronawirusa.  Gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że w osiemnastego marca 2020, będę siedzieć od prawie tygodnia w domu i praktycznie nigdzie się z niego nie ruszać, gdyż będę wtedy (ja oraz właściwie cały świat) na kwarantannie z powodu pandemii, zapytałabym go czy nie naoglądał on się może zbyt wiele apokaliptycznego kina science - fiction. Tymczasem jest tak właśnie. Siedzę w domu, wszystkie zajęcia na uczelni zostały odwołane, mój teatr, radio i siłownia na razie wstrzymane z wszystkimi wydarzeniami, nie mogę wyjść do kina, na ubraniowe zakupy, ani na piwo ze znajomymi. Jest specyficznie. Jako osoba postrzegająca się jako barowo - teatralno - kinowo - podróżnicza, jest mi wyjątkowo

Muzyczna mieszanka: polskie perełki

Mam dziś dla was zestawienie kilku polskich utworów - tych, które w ostatnich tygodniach nie schodzą z moich playlist. Jest tu trochę świeżynek, ale i odgrzebane starocie. Wszystkie są muzycznie doskonałe i prawią o mądrych rzeczach. Częstujcie się! Wszystko czego dziś chcę Izabela Trojanowska Utwór bez którego nie może odbyć się żadne, szanujące się wesele. Jest to chyba najładniejsza piosenka o seksie jaką znam, choć dopiero kilka miesięcy temu zrozumiałam jej, dość przecież wymowną, treść. Brawo dla mojej inteligencji. Kobieta z piosenki nie jest czekającą na księcia z bajki romantyczką i nie w głowie jej dalekosiężne plany związane ze ślubnym kobiercem. Chce wykorzystać okazję tu i teraz, skoro ma taką możliwość i bardzo dobrze. Jestem też zachwycona samą Trojanowską z lat osiemdziesiątych - szalenie seksowna i pełna wdzięku kobieta, mimo, że reprezentowała (niezbyt poważany przecież w ówczesnych realiach) styl chłopczycy. Uważaj na niego Pudelsi Maleńczuk